Dzień Matki stał się impulsem do tematu majowej prelekcji: wizerunku ideału kobiety na przestrzeni wieków. Zmieniała ona swój wizerunek, który w wielu przypadkach odbiegał od dzisiejszego obrazu płci pięknej.
W prehistorii panował kult obfitych kształtów podkreślających najważniejszą rolę kobiet, czyli macierzyństwo (Wenus z Willendorfu). W starożytnym Egipcie ideałem były smukłe ciała i delikatne rysy twarzy (Nefertiti). Jako ciekawostkę należy dodać, iż zarówno kobiety jak i mężczyźni nosili peruki i używali obowiązkowego makijażu. W starożytnej Grecji, sylwetka stała się bardziej masywna i była ukryta pod fałdami szat. W przeciwieństwie do Greczynek, Rzymianki lubiły odsłaniać ciało, ale w wielu przypadkach przypominało ono sylwetkę mężczyzny, gdyż ukrywano walory kobiecości. Średniowiecze akcentowało znaczenie macierzyństwa poprzez delikatne podkreślenie biustu oraz kobiecą, smukłą sylwetkę z wyeksponowanym brzuchem, który kojarzy się ze stanem błogosławionym. Dużym powodzeniem cieszyły się niewiasty o jasnych włosach i wysokich czołach, które miały świadczyć o ich inteligencji.
Renesans przybliżył się do ideału panującego w rzeczywistości. Kobiety nabierają kształtów i kobiecości. Wśród elit modne stają się portrety subtelnych, eterycznych dam o zagadkowych wyrazach twarzy (Dama z gronostajem Leonarda da Vinci). W okresie baroku podobały się kobiety o obfitych, „rubensowskich kształtach”, ale mające delikatne rysy twarzy i małe, drobne usta. Rokoko wysmukliło sylwetkę kobiet, ale jednocześnie „zmusiło je” do używania gorsetów tak szkodliwych dla zdrowia. Klasycyzm czerpał inspirację od starożytnych i „uwolnił” kobiety od gorsetów i innych niedogodności panującej wcześniej mody. Wreszcie mogły swobodnie się poruszać i nic nie krępowało ich ruchów.
W drugiej połowie XIX w. powróciły gorsety i suknie, które były ciężkie i niewygodne. Jednocześnie, wśród artystów cieszył się sporą popularnością nurt prerafaelitów, czyli średniowiecznego ideału kobiecości.
Początek XX w. to z jednej strony, kult kobiecego, smukłego ciała, ale z kobiecymi krągłościami i podkreślonym biustem. Z drugiej strony, mamy przykład lat 20-tych, kiedy panowała moda na sylwetkę „chłopczycy” z krótkimi włosami. Na przełomie lat 20 i 30, Marlena Dietrich rzuciła wyzwanie panującym od zarania dziejów stereotypom i zaczęła nosić ubrania zarezerwowane od zawsze dla mężczyzn, czyli spodnie i garnitury, które wcale nie ujmowały jej kobiecości. Hollywoodzkie aktorki okresu międzywojennego takie jak np. Rita Hayworth, odrzuciły krępujące stroje i ubierały się w suknie podkreślające biust i biodra.
Lata 50-te przyniosły powrót gorsetów (ale nie tak szkodliwych jak wcześniejsze) i bardzo kobiecych sukienek. Ideał tego okresu to: szczupła talia, akcentowany biust oraz kobiece biodra i trochę zbyt masywne uda, biorąc pod uwagę współczesne gusty. W latach 60-tych możemy wymienić dwie najbardziej znane reprezentantki ówczesnego kanonu piękna: Audrey Hepburn i Twiggy. Obie miały smukłą sylwetkę, ale to właśnie eteryczne spojrzenie Audrey i wyraz jej twarzy zapadła nam w pamięć na zawsze oraz stała się wyznacznikiem kobiecości tamtej dekady. Modelka Twiggy zapoczątkowała modę na szczupłe kobiety – wieszaki. Lata 70-te zbliżyły do świata realnego kobiecy ideał piękna, a przełom lat 80-tych i 90-tych przyniósł modę na zdrowy tryb życia oraz kult zdrowego, szczupłego, ale muskularnego ciała. Z tamtym okresem kojarzą nam się szczególnie dwie kobiety – symbole ówczesnej wyzwolonej kobiecości: Sharon Stone i Kim Basinger.
Na początku XXI wieku królowały na wybiegach kościste, anorektyczne modelki. Na szczęście, ta niezdrowa moda przeminęła i mamy nadzieję, że już nigdy nie wróci. Obecnie, kobiecy ideał piękna jest zbliżony do rzeczywistości, gdyż przedstawia kobiety takimi jakimi są, pełnymi kobiecości i znającymi swoją wartość.